niedziela, 27 marca 2016

Naszyjnik w Staro Egipskim stylu, czyli konkurs Royal-Stone

Na samym początku chciałam złożyć wszystkim życzenia z okazji Wielkanocy, 
zdrowych, radosnych i spędzonych tak jak macie na to ochotę świąt. 
Pysznego jajeczka i mokrego lanego poniedziałku. :)

A dziś zapowiadany już kilka tygodni temu naszyjnik konkursowy.
Tematem pracy był Starożytny Egipt. 
Pomysł poddała mi pewna dziewczyna, tak na prawdę nawet jej nie znam. W każdym razie kilkanaście tygodni temu dostałam zamówienie na naszyjnik z frędzli z szytym sutaszowym środkiem. W mojej głowie nie wyglądał on na "egipski", skojarzenie pojawiło się dopiero po ukończeniu go. Był czarno-szary i element centralny był zdecydowanie mniejszy niż ten prezentowany na dzisiejszych zdjęciach.

Kiedy w końcu go skończyłam powiedziałam, że już nigdy więcej nie będę robić nic w tym stylu, praca była monotonna i jakoś nie do końca mnie cieszyła.
Moja cierpliwość do szycia sutaszu, zupełnie nie daje o sobie znać kiedy robię coś innego.
Jak zwykle wszelkie moje "nigdy" zweryfikowało życie, szybciej niż zwykle ;)

Pierwowzór został w Polsce, a po moim powrocie do Irlandii dowiedziałam się o temacie konkursowym. Okropnie żałowałam, że nie mam go ze sobą, bo z pewnością byłby wykorzystany.
Jeśli mam być szczera, tym razem bardzo się cieszę, że jednak musiałam zrobić nowy. 
Kolorystyka jest o wiele ciekawsza i zdecydowanie bardziej odpowiada tematowi.
Bardzo dziękuję, za pomoc wszystkim których zanudzałam pytaniami i grą w skojarzenia ;)

A teraz (w końcu) do rzeczy. Naszyjnik jest wykonany techniką mieszaną. 
Środkowa aplikacja uszyta jest z sutaszu, zawiera dwa duże kamienie - agat i lapis lazuli.
Całą resztę stanowią wiskozowe chwosty, które też robiłam sama. Zależało mi na w miarę płynnych przejściach między kolorami więc musiałam mieszać nici. Nie powiem było z tym trochę zabawy. Liczenie nici, a później montowanie ich bezpośrednio na obręczy nie było najprostszym zajęciem bo nie chciałam zbyt "poczochrać" chwostów już umieszczonych na miejscu. 
To jest właśnie charakterystyczne dla tego materiału, bardzo się odkształca, na szczęście można go równie łatwo poukładać... w teorii. 
W praktyce, przed zrobieniem zdjęć, mieliśmy tu mały zakład fryzjerski. Czesanie, układanie, przekładanie... a i tak nie byłam zadowolona. W ostateczności, chyba po dwóch godzinach, udało się zrobić przyzwoite fotki.
A teraz, cóż masa emocji.
Obserwowanie na Facebooku galerii zajmuje mi połowę wolnego czasu :D

Dla zainteresowanych całą galerię można oglądnąć tutaj.
Tutaj natomiast link prosto do mojej pracy. Oczywiście za lajki się nie obrażę ;)
Wyniki ósmego kwietnia, trzymajcie kciuki!







Dostępny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz